BLOG
Żaba w garnku
Gdy piszę ten tekst, polską sceną polityczną wstrząsają serie dreszczy przedwyborczej gorączki. Kandydaci wszystkich opcji prześcigają się w pomysłach na całkowite wyleczenie wszystkiego, w tym – oczywiście – edukacji.
I jak dyskurs ten wydawał mi się potrzebny w zasadzie od zawsze, tak od jakiegoś czasu nie mogę się oprzeć wrażeniu, że mimo wszystko gdzieś zostały zagubione priorytety.
Z pewnością nie brak jest osób, według których polska szkoła – po raz kolejny – znalazła się nad przepaścią, w ślepym zaułku, w punkcie bez odwrotu itd. Problem w tym, że nad przepaścią znalazła się nie tylko szkoła, lecz także nasza cywilizacja. Przeewoluowaliśmy do stadium najtragiczniejszego tematu maturalnego: zagłady totalnej. I wiele niestety wskazuje na to, że następne pokolenie, w jakiej by się liczbie nie ostało, będzie musiało dać przepiękne świadectwo – tak jak przykazał Zbigniew Herbert ustami Pana Cogito.
Tymczasem polska szkoła tematu tego jakby nie widzi. Młodzież doznaje swoistego przebudzenia, mnożą się ruchy i inicjatywy, roi się w Europie od idących na wagary dla środowiska, dla klimatu, ot, by zaprotestować, by dać świadectwo trochę inne, trochę wcześniej. A polska szkoła raz do roku idzie do lasu wynieść w czynie społecznym parę worków śmieci. Gdy już je wyrzuci i na nowo przytwierdzi figowy listek, wraca w ustawowe kieraty kształcenia dla potrzeb rynku pracy, ładowania do głów wiedzy, umiejętności i postaw, profili, kompetencji, które za jakiś czas zaprocentować mają lepiej rokującym pracownikiem. Jeden dzień dla przyrody, cały rok dla przyszłej gospodarki, byle więcej gotowych, wyszkolonych kadr, zorientowanych na zawodowy (finansowy) sukces.
Z innej beczki. Trafiłem niedawno na bardzo interesujące dane sugerujące, że w tej naszej ojczyźnie schabowego, w tym kościele wieprzowiny nawet 43% Polaków to fleksitarianie, czyli osoby niejedzące lub bardzo redukujące ilość spożywanego mięsa z uwagi na jego jakość, stosowane antybiotyki czy wreszcie względy etyczne. Sądzę, że to dane całkiem krzepiące. Z drugiej jednak strony populacja dominująca w owej fleksigrupie to osoby starsze oraz dobrze wykształcone kobiety. Z pewnością nie ma tam wielu nastolatków. Rekordy popularności wśród tej dojrzewającej konsumenckiej kasty wciąż bije śmieciowe jedzenie, tani nawóz przyszłych niezdrowych, acz bardzo opłacalnych nawyków żywieniowych. Nawyki te w podobnym duchu wpisują się w szeroki front polityki eksploatującej naszą planetę do granic.
Każdego roku w Polsce zabijanych jest 470 mln (!) zwierząt rzeźnych, co daje blisko 1000 w każdej minucie. To bardzo ponura statystyka, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że świnia bywa uważana za zwierzę bardziej samoświadome niż pies. Młodzież ogląda na lekcjach Listę Schindlera czy Pianistę, a może już czas na krótki film o mechanizmach działania rzeźni, chowu klatkowego, hodowli przemysłowej? Albo na wycieczkę na wysypisko śmieci?
Jako gatunek mamy ogromne problemy z uświadamianiem sobie dłuższej perspektywy czasowej, z planowaniem odległej przyszłości, z wizualizowaniem odległych skutków własnych decyzji. Jesteśmy niczym żaba w podgrzewanym garnku – nie dostrzegamy, że temperatura powoli rośnie i niedługo nas zabije. Cieszymy się pełnią wakacji, choć stają się one w sposób nieubłagany coraz gorętsze. Po prostu rośnie popyt na klimatyzatory. I tyle.
Edukacja wymaga rewizji programu, uzupełnienia o ideę enwromentalizmu. Jedną z kluczowych kompetencji przyszłości byłaby w tym ujęciu świadomość wpływu na ekologiczną przyszłość planety. Konsumencka beztroska, rosnący ślad węglowy, mnożące się góry plastiku stają się obecnie świadectwem edukacyjnej klęski, dowodem zatrważającej niewiedzy.
W dłuższej perspektywie uniknięcie katastrofy wymagać będzie bardzo drastycznych, rewolucyjnych wręcz posunięć. Konfiskaty samochodów? Drastycznego ograniczenia transportu? Zakończenia produkcji większości sprzętów? Sądzę, że za kilkanaście lat podobne rozwiązania okażą się koniecznością albo całkiem realną alternatywą. Co więcej, doświadczenie uczy, że ludzie będą w stanie się do tego całkiem szybko przyzwyczaić. Potrafimy wcale nieźle funkcjonować w warunkach permanentnego braku. Pod jednym warunkiem – musimy być do tego odpowiednio przygotowani.
I to właśnie powinno być jednym z edukacyjnych priorytetów na dziś. Bez tego żółte kamizelki zaleją nie tylko Paryż, ale cały kontynent. I będzie to jeszcze szybszy i jeszcze boleśniejszy koniec świata, jaki znamy.
(felieton pochodzi z lipcowego numeru „Dyrektora Szkoły”)
Kontakt
Administratorem danych osobowych jest POZNAŃSKIE CENTRUM SZKOLENIOWO-BADAWCZE TOMASZ KOZŁOWSKI z siedzibą w Poznaniu, ul. Nizinna 11C/6, REGON: 381974333, NIP: 6652621665. Informacje w przedmiocie warunków i zasad ochrony danych osobowych znajdują się na stronie https://pcsb.pl/.
Dane kontaktowe
Tel: +48 605 760 703
E-mail: t.kozlowski@pcsb.pl
Adres: ul. Nizinna 11c/6, 61-424 Poznań
NIP: 6652621665
Nawigacja strony
• O mnie
• Blog
• Szkolenia
• Prace naukowe
• Publicystyka
• Polityka prywatności